26 maja 2019

Wycieczka do Śnieżnych Kotłów 08.05.2019 - relacji część 1

Pogoda w Karkonoszach podczas naszego planowanego pobytu zapowiadała się mało ciekawa. Zgodnie z prognozami spodziewaliśmy się mżawek a nawet większych opadów deszczu. Jedynym dniem na mapie pogody, na którym zaznaczono słoneczko, był 8 maja - drugi dzień naszego urlopu. Na ten dzień zaplanowaliśmy naszą górską wyprawę w Karkonosze.
Trasa miała przebiegać "od schroniska do schroniska" z opcją skrócenia drogi, gdyby pogody lub sił nam zabrakło. Wg mapy turystycznej trasa miała 20 km a czysty czas marszu miał wynosić 6 i pół godziny. Do tego postoje w schroniskach, czas na zdjęcia i odpoczynki - liczyłem, że zmieścimy się w 11 godzinach. Mapa swoje, a rzeczywistość swoje - zdradzając, że nie zmieniliśmy głównych założeń planu ani o milimetr, mogę powiedzieć, że na koniec wycieczki Endomondo pokazało 28,5 km i czas 11:41:14 ;)
Dobrze, że DeaDia i Młodość wtedy o tym nie wiedziały, choć w ogólnych zarysach zdawały sobie sprawę, że będzie długo i pod górę..
Wg przygotowanej wcześniej rozpiski mieliśmy wyjść na szlak o 8:00. Obsuwa już na starcie o 30 minut nie napawała optymizmem. W dodatku pierwsze kilometry nie przebiegały w takim tempie jakich oczekiwali od nas autorzy aplikacji :D.
Pocieszeniem były widoki. Nad dachami Szklarskiej Poręby mogliśmy zobaczyć dwa cele naszej wyprawy:
Schronisko Szrenica na szczycie Szrenicy - 1362 m n.p.m.


oraz
Radiowo-Telewizyjny Ośrodek Nadawczy i stacje bazowe telefonii komórkowej – RTON Jelenia Góra/Śnieżne Kotły firmy EmiTel sp. z o.o.  - dawniej (do 1961 roku) Schronisko „Nad Śnieżnymi Kotłami” –  czyli najstarsze schronisko turystyczne w Karkonoszach nad Śnieżnymi Kotłami (Schneegruben) na wysokości 1490 metrów n.p.m., wybudowane w 1837 roku przez hrabiego Schaffgotscha.


Oficjalnie szlak zaczęliśmy niedaleko Punktu Informacji Turystycznej, przy rzeźbionym drogowskazie, wskazującym kierunek do Wodospadu Kamieńczyka.


Z początku droga biegła wzdłuż asfaltowej szosy, obok rzeczki Kamieńczyk.


Po drodze minęliśmy Krucze Skały z ciekawymi wypiętrzeniami skalnymi oraz punktami widokowymi.


Po około ... (czas!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) doszliśmy do leśnego parkingu, skąd wyruszają turyści na wędrówkę do Wodospadu Kamieńczyka i Schroniska o tej samej nazwie.


Od tego miejsca wchodzimy w las na ubitą ścieżkę, która z czasem zamienia się w brukowany trakt.




Tak dochodzimy do Rozdroża pod Kamieńczykiem, gdzie zaczynają rozkładać się właściciele straganów z pamiątkami i przydasiami w górskiej wędrowce.


Choinka szlaków informuje nas, że do Wodospadu Kamieńczyka jest tylko kwadrans, do Schroniska na Hali Szrenickiej - godzina, a do Śnieżnych Kotłów mamy 2 godziny 15 minut. Całkiem niewiele jak na planowany czas wycieczki. :D


Przy okazji upewniamy się, że dane nam będzie zobaczyć wodospad, bo pora na to odpowiednia. Tablica informuje również, że opłaty jakie poniesiemy w najbliższym czasie w znaczący sposób zasila kasę KPN.


15 minutowa droga pnie się ostro w górę i nie trwa wcale 15 minut.. to jeden z tych górskich kawałków szlaku, gdzie czasoprzestrzeń zakrzywia się i wydłuża.



W końcu stajemy pod furtą, która strzeże dostępu do wodospadu. Jest równo 9:30. Zero ludzi, ale na stojaku leżą tylko dwa kaski. Czyżby platforma przy Kamieńczyku była już wypełniona turystami? Okazało się, że nie - byliśmy dzisiaj pierwsi, a pani kasjerka po prostu jeszcze nie wyciągnęła obowiązkowych ochron głowy turystów zwiedzających wodospad.



Po uiszczeniu stosownej opłaty (dorośli 8 zł, młodzież 4 zł) i pobraniu białych kasków schodzimy schodami w dół na poziom zero.




Schody opadają ostro w kierunku rzeczki, aż dochodzą do platformy prowadzącej na taras przy wodospadzie.




Tutaj mamy całe 20 minut dla siebie.. tylko nasza trójka i Kamieńczyk..





Jest co podziwiać (chodzi mi oczywiście o to coś za nami na zdjęciu powyżej i na filmie poniżej). 



Nic jednak nie trwa wiecznie. Słyszymy, że z góry nadciąga wycieczka młodzieży. Ten odgłos potrafi zagłuszyć nawet kaskady lejącej się wody.
Zamieniamy się z nimi miejscami i wracamy do góry.





Przedtem jednak napotykamy ślad, że dla niektórzy stracili dla tych gór głowę.. no może nie całkiem.. ale chociaż.. kask ;)


Spod bramki widzimy wśród drzew Schronisko Kamieńczyk - pierwszy etap naszej wędrówki.


Zanim jednak do niego wejdziemy, z tarasu przy schronisku robimy jeszcze kilka pamiątkowych zdjęć wodospadu widzianego z góry.


Schronisko z wyglądu jest całkiem przyjemne. Oferuje gościnę i możliwość wyżywienia. A nawet płatność kartą. 





Niestety - piwo tylko z puszki lub butelki, i to nie każdy gatunek schłodzony. My do naszego pierwszego tradycyjnego kotleta raczymy się oczywiście Walońskim w "granatach".



W barze, oprócz piwa, udaje mi się kupić "stitki na hul"! i to w dużym wyborze, i w dodatku w przyzwoitej cenie. Żeby nie było tak miło, to jest i pewien minus tego schroniska:


Cóż bywa :D

Po posiłku postanawiamy ruszyć w dalsza drogę, tym bardziej, że nadrobiliśmy sporo czasu przy wodospadzie (liczyłem na kolejkę do wejścia).
Wychodzą cze schroniska okazało się, że dużo się nie pomyliłem. w kolejce do kasy stały co najmniej trzy kilkudziesięcioosobowe grupy turystów. Gdybyśmy przyszli kilkanaście minut później nasz plan wycieczki mógłby runąć, lub przynajmniej znacząca ulec modyfikacji.

Jeszcze tylko krótka wizyta na punkcie widokowym przy schronisku, rzut oka na Schronisko Wysoki Kamień z wieżą widokową, chwila myszkowania w punkcie sprzedaży pamiątek i ruszamy w górę.





Za nami zostaje Schronisko Kamieńczyk, a my kierujemy się do Schroniska na Hali Szrenickiej, do którego mamy - jak informują drogowskazy - 2,4 km (jednak wolę nasze drogowskazy, które podają przewidywany czas przejścia odcinka).



Ostatnie spojrzenie na Wodospad Kamieńczyka - tak wygląda szczyt wodospadu z urwiskiem, z którego w dół spada kaskada wody.


O 10:26 podchodzimy pod kasę Karkonoskiego Parku Narodowego, gdzie płacimy 20 zł za wejście (2x8zł + 4 zł). Jakże byliśmy niedoświadczeni w temacie haraczy na rzecz KPN. Trzeba było od razu wziąć bilet trzydniowy (dorośli 20 zł, młodzież 10 zł). Za 5 dych obskoczylibyśmy nasze trzy dni na szlaku, a tak za każdym razem płaciliśmy po 20 zeta (3x20 zł = 60 zł ;) ). Z drugiej strony wiemy, na co idzie ta kasa, więc jakoś mniej bolało. Poza tym dycha to koszt 1 piwa w schronisku, więc.. no dobra.. koniec jęczenia :D


Początek ścieżki za szlabanem to brukowana droga. Choć odcinkami dosyć stroma idzie się jak po deptaku do samego Schroniska na Hali Szrenickiej.



Nie dziwota, że czasami spotyka się na niej pojazd mechaniczny służb wszelakich stojący na poboczu lub kursujący z zaopatrzeniem do "schronu".


Wzdłuż czerwonego szlaku turystycznego biegnie ścieżka dydaktyczna z tablicami informacyjnymi na temat flory i fauny KPN.



Oprócz tablic dane nam jest podziwiać widoki na Izery i Kotlinę Jeleniogórską.


W połowie drogi do schroniska wzdłuż ścieżki zaczynają pojawiać się ostatnie połacie śniegu. Choć to maj zima nie odpuszcza.


W pewnym momencie brukowana ścieżka zmienia się w trakt wyłożony sześciokątnymi płytami chodnikowymi. To naprawdę trasa spacerowa, choć trochę stroma.


Wreszcie, po niecałej godzinie marszu, dostrzegamy schronisko.




Schronisko na Hali Szrenickiej położone jest na wysokości 1195 m n.p.m. Wybudowano je na środku Hali Szrenickiej, pomiędzy szczytami: Kamiennikiem i Szrenicą. Jego historia sięga 1786 roku. Najpierw w tym miejscu stała buda pasterska, a po rozbudowie i modernizacji najpierw dom letni dla turystów, później hotel oraz schronisko górskie.


Ten dosyć spory budynek oferuje wszystko to, czego oczekuje turysta na szlaku (a za co może zapłacić kartą - plus jak zawsze).




W schronisku pustki (jak na tę porę roku). Na ławach, powiedziałbym w promieniach majowego słońca - ale jak widać raczej przy kaloryferze, grzeje się jedynie rudy mieszkaniec schroniska.


Wypijamy na miejscu po tradycyjnym zimnym napoju na rozgrzewkę i ruszamy w dalsza drogę do Schroniska Szrenica.


Sprawdzamy czasy na choince szlaków przed schroniskiem - nie jest źle. Mamy nawet drobny zapas w stosunku do założonej marszruty. W znaków na Śnieżne Kotły stąd mamy 1 godzinę 15 minut marszu, wg mapy-turystycznej - 1h 45m. Trochę to się ze sobą nie zgadza, ale zobaczymy jak wyjdzie w realu.


Jeszcze tylko seria zdjęć widoczków spod schroniska i w drogę.



Szlakiem obchodzimy schronisko i zaczynamy wspinać się pod górę. Nachylenie zbocza umożliwia podziwianie jednej i tej samej panoramy ;)





Zresztą widok schroniska jeszcze długo będzie nam towarzyszył za plecami. Choć długo to pojęcie względne dla tego odcinka naszej wędrówki, przewidzianego na 30 minut marszu.


 



Marszu niezbyt uciążliwego, bo kolejnym odcinkiem "brukowanej autostrady". Szlak czysty i przyjemny, tylko na jego poboczach pojawia się śnieg. Za to zaczyna dokuczać nam porywisty wiatr. Ale na granicy 1300 m n.p.m. to normalne warunki.




Już w połowie odcinka możemy dostrzec nasz cel: Schronisko Szrenica. Otwarte na nowo w 1992 roku przez prywatnych właścicieli, po generalnym remoncie starego obiektu, góruje tuż pod szczytem Szrenicy na wysokości 1362 m n.p.m. 





Aby do niego dotrzeć należy odbić trochę z czerwonego Głównego Szlaku Sudeckiego.



Po 35 minut od wyjścia ze schroniska na Hali Szrenickiej wchodzimy do Schroniska Szrenica. Tutaj zaplanowaliśmy obiad i dłuższy wypoczynek przed wyruszeniem na Śnieżne Kotły.

Schronisko ogromne i.. puste.. dopiero chwilę po nas zaczynają schodzić się turyści.




Obiadek tradycyjny: dorośli żurek, młodzież pierogi. Ceny przyzwoite, płatność kartą możliwa.



Tym razem bez piwa do obiadu (ileż można), ale za to na pamiątkę zamiast stitków, których nie było :( kupiliśmy certyfikat zdobywcy Szrenicy :D i buteleczkę likieru karkonoskiego (uwaga dla przyszłych chętnych - później okazało się, że w Szklarskiej kosztuje dokładnie połowę ceny - no ale ten jest ze szczytu:D )



Obiadek smakował, widoki z okien schroniska pobudziły apetyt nie tylko na smakołyki kulinarne, ale i na dalsza wędrówkę. A ponieważ nóżki odpoczęły, a droga daleka jeszcze przed nami wyruszamy po 50 minutach ponownie na szlak.





Drogowskaz przed schroniskiem pokazuje nasze kojne etaty wędrówki: Źródła Łaby i Śnieżne Kotły, oraz miejsca które już dzisiaj odwiedziliśmy.


Po wyjściu przed schronisko mamy do wyboru albo wrócić kawałek czarnym szlakiem, drogą którą przyszliśmy, do GSS, albo skorzystać z "wydeptanego" przez turystów skrótu, omijając charakterystyczny punkt na szlaku - Końskie łby. Wybieramy (nie tylko zresztą my) skrót.






Ale o tym w części 2 relacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz