Spacerujmy dalej.
A najlepszy spacer, to spacer po parku. Tych w Alanyi jest naprawdę dużo. Większość z nich to małe parki wzdłuż promenady.
W każdym fontanny, ławeczki lub miejsca do siedzenia, rzeźby z kamienia , boiska i przyrządy fitness. Można się zregenerować, wypocząć lub zmęczyć. Do woli.
Spacerując po parkach można dostrzec miejsca przeznaczone do karmienia zwierząt. Zwłaszcza jednego gatunku zwierząt. ;) Kotów!
Koty w Alanyi (i w całej Turcji) są wszechobecne. I hołubione na każdy możliwy sposób. A wszystko to ma swój początek w historii Mahometa i jego kota. Stąd muzułmanie maja kota na punkcie kota. ;)
Na każdej ulicy, prawie każdym podwórku, na placu, w parku i ogrodzie można spotkać koty. Koty są dokarmiane, głaskane i przepuszczane, jeżeli nagle zechce im się przejść przez ulicę! Można po prostu zwariować widząc je wszędzie, gdy zbliżają się do turysty domagają zainteresowania. Najgorzej mają się psy, co mogliśmy kilka razy zauważyć, które muszą czekać, aż kot łaskawie skończy posiłek, by mogły przejść.. podejść.. napić się z miski.. Taka dyskryminacja!
Wędrując ulicami Alanyi, odpoczywając w parkach północny Europejczyk dostrzega różnicę pomiędzy zimą w swojej części Europy a zima w Turcji. I nie chodzi nawet o temperatury, które w grudniu oscylują w okolicach 18C. Chodzi o florę.
Drzewa cytrusowe obsypane owocami, rosnące wzdłuż ulic to nic nadzwyczajnego dla Turków. Dojrzałe owoce wiszą, spadają na ziemię i nikt ich nie dotyka. Cytryny w przydomowych ogródkach, pomarańcze, figi i banany w parkach i nierzadko w centrach miast, granaty (już przejrzałe w grudniu) wiszą na drzewach. Wyobrażacie sobie taki widok w naszych miastach? Długo by się owoce na drzewie nie uchowały.. o ile w ogóle by dane im było dojrzeć. ;)
Jedno drzewo szczególnie nas zaintrygowało. Wg wiszącej na nim tabliczki to Monkey Puzzle Tree, ale kolega "googel" pod ta nazwa pokazuje całkiem inne drzewo. No i mamy zagadkę do rozwiązania. Ktoś, coś?
Kwitnących krzewów ozdobnych i kwiatów również sporo, ale największe wrażenie robią aloesy i strelicje.
Szwendając się po nadbrzeżnych parkach wzdłuż Plaży Kleopatry można znaleźć ciekawe miejsce. To kamienie z nazwami miast partnerskich Alanyi. I tak - jest wśród nich polskie miasto, nawet nie tak odległe, ale jakże się od Alanyi różniące.
Spacerując ulicami części turystycznej Alanyi napotykamy wszędzie hotele. To standard w takich miejscowościach.
Pomijając architekturę wyróżnia je jednak jeden element. To antena satelitarna skierowana na Eutelsata i/lub Astrę. Czasze anten są po prostu ogromne. Ale dzięki temu mogliśmy przez tydzień oglądać naszą wspaniałą TVPolonia.. i tydzień wystarczy. ;)
Kolejne zaskoczenie to zbiorniki na wodę znajdujące się na każdym budynku w Alanyi. Odgrzewane słońcem lub solarami, dostarczają ciepłą wodę mieszkańcom. Taki system grawitacyjny zapewnia odpowiednie ciśnienie w kranach mieszkań.
a to drewniany stragan z pustymi, przybitymi gwoździami pudełkami po tabace,
czy reklamę łaźni tureckiej za 0 Euro. Choc widać, że właściciel przygotował się do wstawienia odpowiedniej cyfry w zależności od sezonu. :D
W Alanyi na wielu domach powiewa flaga turecka. Zresztą wiesza się ją nie tylko na domach, ale i nad ulicami, na drzewach czy w bramach.
Odmianą manifestacji tureckiego patriotyzmu jest przywiązanie do pierwszego tureckiego prezydenta, twórcy nowoczesnego państwa tureckiego, Ojca Wszystkich Turków: Mustafy Kemala Paszy - Atatürka. Flagi z jego podobizną są tak liczne jak flagi państwowe.
Jego podobizna widnieje na obrazach, pamiątkach a nawet w formie graffiti na ścianach domów.
I wcale nie przeszkadza mu towarzystwo innego bohatera naszych czasów.
W Alanyi napotkać możemy także polskie ślady. Może nie te historyczne, ale z historia mające trochę wspólnego. To lokalne biura podróży z którymi wyruszymy w naszą wymarzoną podróż "za jeden uśmiech" (lub kilkadziesiąt euro).
A gdy dokładnie przyjrzymy się ofercie handlowej, możemy nawet poduczyć się języka polskiego.
I love Alanya ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz