28 grudnia 2018

Turcja 2018 - część 2 - mieszkanko i jedzonko

Turcja 2018 - część 2 - mieszkanko i jedzonko

Święta, święta i po świętach. Czas obżarstwa minął. Czy aby na pewno? Przed nami Sylwester, a to oznacza zabawę i szamanko. A jak szamanko, to może by tak powspominać turecką kuchnie, a przynajmniej hotelowy all inclusive. Dlatego dzisiejszy post będzie wysokokaloryczny i składać się będzie z dużej ilości podobnych do siebie zdjęć.



Ale zacznijmy od miejsca naszego zakwaterowania w Alanyi czyli Kleopatra Atlas Adult Only Hotel. Hotel mieści się ok. 2 minut spacerkiem od plaży Kleopatra, 30 minut od portu, blisko centrum Alanyi.






Każdy z pokoi (a sprawdziliśmy, jak już wiecie, dwa) wyposażony jest w niezależną klimatyzację, TV, łazienkę (niektóre nawet z ciepła wodą - taki żarcik) oraz wygodne łóżka. Całość utrzymana w bieli lub jasnych kolorach, co w nocy daje niesamowite wrażenie (jak twierdzi DeaDia - spania w igloo).

We wszystkich budynkach hotelowych windy. Restauracja pomiędzy budynkami, bar zlokalizowany przy basenie, całkiem nieźle zaopatrzony, co było widać po stanie stałych bywalców.









Obsługa miła, kelnerzy starający się mówiąc po polsku, a przynajmniej życzyć smacznego. Pokoje czyste, sprzątane codziennie, a za drobny napiwek można było nawet dostać gratis ;) .

Widok z okna pokoju może nie zachwycał, ale na pewno nie był monotonny. Choć basen nie był oblegany, na patio zawsze się coś działo.





A przy odpowiedniej pogodzie czekały nas za oknem również niecodziennie atrakcje:


Na poziomie -1 w lobby można skorzystać z tureckiej łaźni hamam, sali do fitnessu, lub oddać swe stopy na pożarcie rybom w akwarium ;)




W lobby czeka na nas fryzjer, który tureckim zwyczajem potrafi poprawić klientowi wczoraj zrobiona fryzurę, przystrzyc lub ogolić zarost, albo też zwyczajnie poplotkować.




Także w lobby wzrok przyciągnął mi jeden szczegół. Nie taki mały i nie tak niezauważalny. Przy wejściu do hotelu gości wita reprodukcja obrazu "Treser żółwi" Osmana Hembi Beya. Z tego co wyguglowałem, jest to najdroższy turecki obraz, jeden z najbardziej popularnych i kopiowanych motywów malarskich w Turcji. Zauroczył mnie. I niestety, nie udało mi się kupić nigdzie żadnej jego reprodukcji/kopii/mozaiki itp. (zauważcie - najczęściej kopiowany motyw :) ). Wiem,, gdybym go zobaczył czekałaby mnie jeszcze przeprawa z DeaDia na temat mojego manelarstwa i zbieractwa. Ale myślę, że jakoś bym ją przekonał.
Może to, że nie udało mi się zdobyć dla Siebie "Tresera żółwi" oznacza, że będę musiał jeszcze do Turcji wrócić?


Jedzenie.
Oj było obfite. Przy okazji, po zawartości talerza, można było rozpoznać, kto ile dni stołuje się w hotelowej restauracji. Świeżynki (i my też, nie ma co ukrywać) nakładały sobie obfite porcje, które później trzeba było skonsumować. Kolorowa feria barw na ladach zachęcała do częstowania się każdym daniem i przystawką. A dania były urozmaicone. Mięsa, ryby, gyrosy, kurczaki, kasze, ryże, kuskusy, kiełbasy na ciepło, frytki, ziemniaki, obważanki czy kuleczki ziemniaczane, lazanie czy cos w tym guście. Sałatki ze wszystkiego, co rośnie w klimacie śródziemnomorskim, sery pychota (dla których jestem gotów jeszcze raz pojechać w tamte strony), wędliny w plastrach i kawałkach. A wszystko przyprawione, pachnące i świeże. Torty, ciasteczka, ciasta, kawa, herbata (ale jaka!), soki.. Nic dziwnego, że po powrocie waga odmówiła współpracy z nami, woląc pokazać komunikat: rozładowana bateria, aniżeli dźwigać nasze ciężary.






























Żeby nie być gołosłownym, tak wyglądały nasze talerze :D (zdjęcia robione na "zamówienie" Rodzinki i ku pamięci).

Moje:





























DeaDia:






























Bar to osobna kategoria. Bar, to sposób na spędzenie czasu w hotelu. Bar to miejsce integracji lub wyalienowania. Bar - to po prostu darmowe miejsce do zamawiania tego, co jest kwintesencja all inclusive. Tak przynajmniej można było wywnioskować obserwując znaczną część hotelowych gości.
Pierwsze miejsce w barze (przynajmniej dla nas) bezwzględnie dzierżyła Yeni Raki - wódka anyżowa, wypijana do trzech kielonków góra: pierwszy - jaka ona smaczna.. coś niesamowitego.. drugi: dobra jest.. na trawienie i do pomniamniusiania.. trzeci: cholera.. po co ja go wziąłem? Jak to można pić w takich ilościach. ;)
Kolejnym serwowanym w barze bez limitu trunkiem był turecki gin z marki alkoholi Rags 1934. Nie powiem, dało się to wypić pod warunkiem, że schweppes stanowił przeważająca część tego drinka.
Nasi rodacy gustowali szczególnie w czystej tureckiej wódce: Russian Star Vodka. Widać było po niektórych z nich, że jest to przyjaźń do upadłego.
Osobną kategorię stanowiła turecka whisky (whiskey?) również z serii Rags 1934. Jedna z moich Przyjaciół zwykła mawiać, że polska Dark Whisky nadaje się do czyszczenia myszy komputerowych. Uwierzcie mi, whisky sygnowane jako Rags 1934 nie nadaje się nawet do tego. Skosztować raz i nie zapomnieć.. po to, by więcej nie brać tego do ust. Przyjemnie za to podsłuchiwało się sposobu w jaki nasi rodacy zamawiają to kuriozum: "łiski wit lód" było na porządku dziennym, choć zdarzało się słyszeć "łiski wit rock" ;) może chodziło o rock and roll? (wiem, wiem wit => on the. Trochę się tych filmów naogladałem :D ).
Wina czerwone i białe to kolejne napoje barowe. Wytrawne, a ich rozwodnienie zależało od lejącego barmana.
No i na koniec król baru: piwo Efes. Szklaneczka 0,25 litra wymuszała częstą gimnastykę polegającą na wykonywaniu serii ćwiczeń: 1. wstań od stołu, 2. podejdź do baru, 3. zamów kolejne 0,25 l Efesu, 4. wróć do stolika, 5. wypij, 6. powtórz serię ćwiczeń od 1 do 5. Piwo niezłe, mocno gazowane (najlepiej spożywać po kilku minutowym odstawieniu od momentu przyniesienia do stolika (pkt. 4 ćwiczeń). Voltarz nieznany - na oko zero zero, nic.
Przy okazji takie spostrzeżenie: poza hotelem, w mieście Alanyi, czy to na głównych ulicach, czy na bocznych, gdzie również się szwendaliśmy, czy to w porcie, czy na bulwarach lub promenadzie, czy to w dzień czy późnym wieczorem, nigdzie nie spotkaliśmy pijanego mieszkańca lub turystę. Ot, taka miła odmiana w stosunku do polskich kurortów.
Dla abstynentów: kawa z ekspresu w różnym wydaniu (cappuccino, espresso, latte, black i white coffee), herbata (niepowtarzalna, mocna turecka herbata) i soki (ananasowy, brzoskwiniowy, pomarańczowy, wiśniowy i jabłkowy).


A teraz jak juz Was wynudziłem powyższym opisem, z okazji nadchodzącego Nowego 2019 Roku, pozwólcie, że wzniosę toast, za zdrowie i wytrwałość wszystkich moich Czytelników:
Serefe!


I do zobaczenia przy kolejnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz