21 września 2019

Nosal - Murowaniec - Czarny Staw Gąsienicowy 14.09.2019

Tatry 2019 część pierwsza ;)

Na dysku leżą jeszcze, nie przygotowane do publikacji, wspomnienia z Beskidu Małego: Międzybrodzie Bialskie, Góra Żar, Kiczera, Chrobacza Łąka, urodzinowy wypad na Pilsko, wreszcie zaliczone Skrzyczne, dokończenie zeszłorocznej eskapady do Alanyi czy ostatni dzień w Sudetach. Jednym słowem chronologię na tym blogu już dawno szlag trafił. Ale co zrobić, czasu mało i przy sprzyjającej pogodzie warto jest wybrać się na kolejne wyrypy, zamiast siedzieć nad kompem w domu.

Tym razem padło na Tatry. W nowym towarzystwie, ku nowym wyzwaniom.
Wyprawa, w sumie spontan, wypad weekendowy z wyjazdem w piątek, powrotem w niedzielę, trasy ustalone, termin też, noclegi zaklepane, tylko jakoś z pogodą miał być problem. Do czwartku. Bo nagle z zachmurzonego zakopanego z zapowiadanymi opadami deszczu na aplikacji pogodowej zrobił się słoneczny weekend. 

Dosyć późny piątkowy wyjazd spowodował, że na miejscu w Zakopanem byliśmy dopiero o 22:00. 

Obiekt Pod Wielką Krokwią to czysty PRL. Z naciskiem na czysty, bo o czystość dbają tu bardzo. Z zakwaterowaniem się w późnych godzinach też nie ma problemu. Miła Właścicielka wysyła dokładne instrukcje gdzie ukryty jest skarb (czyt. klucz). Parę metrów kwadratowych pokoju czy piętrowe łóżka (z których, zdradzając tajemnice alkowy, dolne pomieści dwie osoby) nie stanowią problemu, gdy planuje się wyjazd na kilka dni, a kwatera ma służyć tylko jako noclegownia.








Jadalnia i kuchnia,znajdujące się w piwnicy budynku, oferują wszystko, co turyście potrzebne. Łącznie z nocnymi opowieściami współlokatorów o przebytych szlakach, nie tylko w polskich górach ;) Ale rano trzeba wcześnie wstać, bo ruszamy na szlak.

Tym razem wcześnie, to godzina 7, bo pora roku  późna i planowana trasa stosunkowo krótka. Wg mapa-turystyczna odcinek: Zakopane pod Wielką Krokwią - Rondo JPII - Nosal - Przełęcz Nosalowa - Boczań - Skupniów Upłaz - Przełęcz między Kopami - Betlejemka na Hali Gąsienicowej - Schronisko PTTK Murowaniec - Czarny Staw Gąsienicowy - Hala Gąsienicowa - Przełęcz między Kopami - Dolina Jaworzynka - Kuźnice - Rondo JPII - noclegownia powinien zająć nam około 7 godzin marszu (ok. 18 km trasy).

Już początek trasy pokazał, że "wg trasy" nasza wycieczka przebiegać nie będzie. Zamiast w Murowanicy skręcić na zielony szlak w kierunku Nosala, tak aby zrobić pętle przez szczyt, zagapiliśmy się i doszliśmy Aleją Przewodników Tatrzańskich do Kuźnic. Wszystkiemu winne krowy (przynajmniej niektóre) , które w Zakopanem idą zgodnie z przepisami ruchu drogowego :D po chodniku.


Po drodze minęliśmy Pomnik Ofiar Faszyzmu "Prometeusz Rozstrzelany" autorstwa zakopiańskiego artysty Władysława Hasiora, którego muzeum znajduje się w Zakopanem, a pomnik ofiar walk wewnętrznych po II wojnie światowej (obecnie nazywany "Organy") oglądaliśmy na przełęczy Snozka w pomiędzy Gorcami z Pieninami.


Obok znajduje się krzyż poświęcony rozstrzelanym w 1944 r.


Ciekawym budynkiem jest zbiornik wodociągów w Zakopanem, niestety od frontu przysłonięty drzewami.


Pod dolną stacją kolejki na Kasprowy Wierch pustki! A kolejka czynna. 



Za to pod kasą Tatrzańskiego Parku Narodowego kolejka po zakup biletów. Bilety po "piątce", a więc taniej, aniżeli wstęp w Karkonosze.



Stojąc w kolejce możemy zapoznać się z szlakowskazem oraz podziwiać tamę na potoku Bystra. Na Nosal mamy 50 minut.



Z początku idziemy wspólnym zielono-niebieskim szlakiem, który prowadzi nas aż do odejścia na Nosalową Przełęcz. taka zmiana trasy wydłuży naszą wycieczkę co najmniej o 1 km.



Do tego miejsca będziemy schodzili z Nosala, chcąc kontynuować wycieczkę wg zaplanowanej trasy. Ale na razie w górę. jeszcze pełni sił i humoru, z przerwami na tradycyjne selfie, tym razem przy wykorzystaniu "analoga". 



 Wśród drzew możemy zobaczyć cel naszej wycieczki - Nosal (1206 m n.p.m.)


Szlak prowadzi udeptaną ścieżką, na której od czasu do czasu pojawiają się stopnie i belki mające ułatwić wędrówkę.



Zdobywamy Nosalową Przełęcz (1103 m n.p.m.) i idziemy w kierunku szczytu. 





Panoramy Tatr zachęcają do wysiłku, by ze szczytu zobaczyć jeszcze lepiej i jeszcze więcej.





Przed nami Nosal.. 




..i najtrudniejszy odcinek szlaku, którym pierwotnie zamierzaliśmy tylko zejść. Teraz musimy pokonać go w obie strony. Może to i lepiej, bo poznamy "słynną" skałkę, która zmusza schodzących do odchylenia się w kierunku "przepaści", aby zejść w dół.





Nie było tak źle. Na skałce można znaleźć występ, który ułatwi nam przytrzymanie się przy zejściu. Po 50 minutach (zgodnie z szlakowskazem) zdobywamy szczyt. 



Szczyt Nosala o dziwo pusty. Kilka osób i widoki.. Warto było..






Szczyty okolicznych gór (zwłaszcza Kasprowego) spowite jeszcze mgłą, która powoli schodzi w doliny. Za to najbliższa okolica wprost zachwyca. Skały Nosala, mimo że niewysokie jak tatrzańskie normy, robią wrażenie.







Ponieważ, jak już wiecie, na Nosal przyszliśmy "pod prąd" naszej planowanej trasy, po krótkim odpoczynku postanowiliśmy odwiedzić wszystkie jego dostępne wierzchołki. tym bardziej, że i ludzi na górze pojawiało się coraz więcej. 

Wracamy na przez Nosalową Przełęcz aż do odejścia szlaku niebieskiego biegnącego pod szczytem Boczania (1208 m n.p.m.) przez Skupniów Upłaz aż do Karczmiska czyli Przełęczy miedzy Kopami (1499 m n.p.m.).





Z początku kroczymy pustym niebieskim szlakiem, by po chwili dogonić "peleton" turystów zmierzających w tym samym co my kierunku.



Pomiędzy drzewami obserwujemy górskie widoki wokół Zakopanego, a pod nogami gwiżdżą nam "okoliczności przyrody".






Mijając Boczań dochodzimy do grzbietu górskiego zwanego Skupniów Upłaz (ok. 1300–1470 m n.p.m.). 





To najciekawsze miejsce na tym odcinku. Całkowicie odsłonięte zbocze pozwala zobaczyć z jednej strony panoramę Giewontu, za którym piętrzą się Czerwone Wierchy, z drugiej strony, w oddali można dostrzec obserwatorium meteorologiczne na szczycie Kasprowego Wierchu.





Stupniów Upłaz z jeszcze jednego powodu pozostanie długo w naszej pamięci: to tutaj DeaDia pozbyła się strachu przed ekspozycją. Pewnie najmądrzejsze to nie było, ale widoki spowodowały, że wlazła tam gdzie normalnie by nie weszła, stałą tyłem do zbocza, czego normalnie by nie zrobiła. Ale czegóż się nie robi dla selfie ze Śpiącym Rycerzem.







Skupniów Upłaz zachwyca. I widokami, i rzeźbą terenu, i roślinnością..





Odpoczywając na Upłazie mogliśmy obserwować wylot Sokoła TOPR na akcję. 




Po kilku minutach, schodząc do Karczmiska, czyli Przełęczy między Kopami (1499 m n.p.m. - przełęcz między Wielka Królowa Kopa a Mała Królowa Kopa) widzieliśmy jak śmigłowiec wraca z akcji do Zakopanego.




Nie minęło kilka minut Sokół znów wyruszył na akcję. Tym razem zawisł w okolicach Koziego Wierchu.



Już po powrocie do domu, w kronice działań TOPR przeczytaliśmy:

Przed godz. 12-tą z Hali Gąsienicowej przetransportowano śmigłowcem do szpitala, pracownicę schroniska, z bolesnymi objawami kolki nerkowej.
Po godz. 12-tej z Przeł. Koziej Wyżniej przetransportowano śmigłowcem do szpitala turystę, który doznał silnych skurczy mięśni nóg uniemożliwiających dalszą wędrówkę.

Podziwiając odwagę i zaangażowanie Ratowników TOPR ruszamy w dalszą drogę. Przed nami widać już panoramę tatrzańskich szczytów wokół Hali Gąsienicowej i Czarnego Stawu Gąsienicowego.





Wchodzimy na Halę Gąsienicową, która wita nas iście letnim klimatem. Szałasy pasterskie, Księżówka czy Centralny Ośrodek Szkolenia PZA Betlejemka tworzą klimat tego miejsca.





Spod szlakowskazu możemy dostrzec cel naszej wycieczki: Schronisko Murowaniec (1500 m n.p.m.).






Schronisko, a właściwie hotel górski (jak go nazywają turyści) jest pełen miłośników Tatr. Długie kolejki czy wygórowane ceny (13 zeta piwo "Marioli o kocim spojrzeniu", 12 zeta szarlotka) nie odstraszają turystów. Pomieszczenia wewnątrz schroniska i ławy na zewnątrz są zajęte, a każdy nowo przybyły czyha na okazję zajęcia wolnego miejsca. nam udało się to dosyć szybko.


Nad stołami siedzą łakomczuchy, które liczą na "okruchy z pańskiego stołu" ;)


 - Przy okazji poznajcie naszych towarzyszy w tatrzańskiej wędrówce: Olek i Ola:



Po godzinnym odpoczynku i posiłku ruszamy na ostatni etap naszej wędrówki: kierujemy się do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Oglądając szlakowskaz przy Murku (jak pieszczotliwie niektórzy nazywają Schronisko Murowaniec) nie zauważamy zaznaczonego szlaku do naszego celu. Wracamy więc w kilka minut do szlakowskazu na Hali Gąsienicowej, skąd ruszamy w kierunku Stawu.



Widoki przecudne: Hala Gąsienicowa, Kościelec czy Kasprowy Wierch towarzyszą nam przez większość odcinka.







Po drodze mijamy skrót z Murka, którym mogliśmy ściąć trasę jaką pokonaliśmy. Ale wtedy nie zobaczylibyśmy szybowca krążącego nad Halą Gąsienicową ;)




Docieramy do znaku, który informuje nas, że zostało nam 30 minut wspinaczki.



Pomimo zmęczenia idziemy z radością. Może to brzmi infantylnie, ale droga sprawiała nam radość i wywoływała uśmiech na naszych twarzach. Choć droga prosta nie była. I jednak było pod górę ;)







I w końcu jest: Czarny Staw Gąsienicowy (1620 m n.p.m.). Cel dzisiejszego dnia. 



Woda i góry. I widoki: od lewej Żółta Turnia, Granaty, Kozi Wierch i Kozie Czuby, Kościelec, Karb i Mały Kościelec, to szczyty, które udaje nam się bez trudu rozpoznać.





Sporo turystów.. i.. kaczek :D



Odpoczywamy i (tu zdradzę Wam tajemnicę) wzruszamy.. Tak.. DeaDia tak przeżywa swoje pierwsze wyjście w Tatry, że nie może opanować wzruszenia. Chyba naprawdę pokochała góry, które jeszcze dwa lata temu omijała z daleka :D


Godzina robi się późna, więc wracamy na Halę Gąsienicową.






Stąd już tylko szybki przeskok na Przełęcz między Kopami, gdzie skręcamy na żółty szlak do Kuźnic przez Dolinę Jaworzynki. Po drodze spoglądamy ostatni raz na Upłaz i zmierzamy w dół ku Dolinie..






Przed nami już tylko zamknięte kasy TPN, zapora na potoku Bystra i stacja kolejki w Kuźnicach, na która akurat wjeżdżał wagonik z Kasprowego.



Rzut oka na mapę, by zobaczyć czego dokonaliśmy i po 10 godzinach i 6 minutach meldujemy się w zakopiańskim barze mlecznym przy Rondzie JPII. 27,02 km pętla została zamknięta, a my umęczeni ale zadowoleni, siadamy do zasłużonego posiłku.


PS: to jeszcze nie koniec wędrówki. Najbliższa Biedronka jest na ul. Piłsudskiego, więc na koniec dnia dokładamy prawie 3 km z powodu braku zapasu chleba na kwaterze. I te kilometry dały nam najbardziej w kość. ;) Jedyny plus tej drogi, to pozytywne nakręcenie się przed niedzielną wędrówką. Sprawdzamy czasy na znakach przy wejściu na jutrzejszy szlak, i wydaje nam się, że damy radę.. no bo kto, jak nie my ;)




1 komentarz: