31 marca 2019

Bielsko-Biała 30.03.2019

Bielsko-Biała 30.03.2019

Koniec zimy za nami, pora więc na wypad w góry. Spontaniczny.. no prawie.. bo jakoś trzeba odreagować ostatnie stresujące dni.. najlepiej jest się zmęczyć.. tak na maxa..
Trasa: Parking pod Dębowcem - Schronisko PTTK Szyndzielnia - Schronisko PTTK Klimczok - Schronisko PTTK Szyndzielnia - Schronisko Dębowiec - Parking pod Dębowcem.


Przygotowania oczywiście na ostatni moment:
DeaDia: gdzie chcesz jechać?
Ja: Bielsko-Biała, Szyndzielnia, Klimczok, Dębowiec..
DeaDia: OK
..
..
..
Ja: wziąć Ci kijki?
DeaDia: nie.. a po co? Nie używam..
Ja: to wezmę stuptuty i raczki..
DeaDia: a będzie śnieg?
Ja: sporadyczny.. tylko na szczytach..
DeaDia: to po co? Jak chcesz, to weź, ale ja nie potrzebuję..

Rano wyjazd prawie o czasie.. te kilka minut spóźnienia się nie liczy. Droga do Bielska zatłoczona, poza tym kilka zwężeń.. i znów kilka minut w plecy.. ale nie jest źle..
Parkujemy przy ulicy Karbowej, niedaleko Hali pod Dębowcem. Parking bezpłatny, ale z powodu korzystnej pogody sporo miejsc zajętych. A pogoda naprawdę dopisała. Rano w Bielsku 12 stopni C, choć odczuwalna temperatura jest na pewno kilka stopni.. wyższa.



Wg mapy-turystycznej do Schroniska PTTK Szyndzielnia mamy 2 godziny drogi. Do wyboru mamy plątaninę szlaków: czerwony lub zielony. Czerwony dłuższy, ale o mniejszym nachyleniu i zielony, krótszy, ale z ostrymi podejściami. Wybieramy oczywiście zielony.
Pierwszy krótki przystanek pod dolną stacją kolejki gondolowej. dziś zamkniętej ze względu na konserwację. Ale i tak nie mieliśmy w planie przejażdżki. Ambitnie wyznaczyliśmy sobie trasę pieszą: 16 km w czasie 5 i pól godziny marszu.







Początek nie jest zły. Wiosenna pogoda, ciepło i w miarę sucho. Buty nie gniotą, a ciuchy nie przepuszczają chłodu.. bo go zbytnio nie ma..




DeaDia ambitnie wybrała się w glanach. W końcu tak chodziło się w góry w latach naszej młodości. Do tego nosiło się jeansy i swetry wełniane plus ewentualnie kangurki. Dziś na szlaku królują buty trekkingowe, spodnie turystyczne, polary i softshelle. Choć trafiają się i inne ciekawsze zestawy ubrań.. ale nie uprzedzajmy faktów.

Glany okazały się świetnymi butami na koncerty, ale trochę gorszymi w góry. Dobrze, że DeaDia była tak przewidująca i do plecaka spakowała swoje trekkingi. Pierwsze dłuższe podejście i nastąpiła zmiana obuwia. Francuska firma, mimo, że w wersji letniej, dała radę.






Pierwszy śnieg pojawił się Nad Przełęczą Dylówki. Wiem.. miał być dopiero na szczycie.. ale widocznie coś mi umknęło w komunikatach meteo..



DeaDia nie omieszkała wyrazić swojego zdania na ten temat, ale ponieważ byłem zaaferowany obserwacją przebiegającej obok mnie "sarenki biegowej" (nazwa własna DeaDia), nie za bardzo zwracałem na to uwagę. Zresztą "sarenką" zaintrygowany byłem nie tylko ja na szlaku.. A szlak był pełny turystów, nie tylko górskich, ale i biegaczy (vide "sarenka" i jej koledzy) czy rowerzystów.. Tym szczególnie w kość dały łachy śnieżne.


Pojawienie się połaci śniegu spowodowało jeszcze jedną zmianę: te niepotrzebne kijki, które zabrałem z domu, trafiły w ręce DeaDia i zostały w nich już do końca dnia.. Szkoda, że nie wziąłem raczków.. dopiero by się przydały. Tym bardziej, że czasami zdarzały nam się pod górę śliskie odcinki zmarzniętego śniegu. A jeżeli już trafił się trochę bardzie miękki, to powodował zapadnięcie się masy własnej turysty na 40-50 cm.





na szlaku spotykamy coraz więcej turystów. Cóżsię dziwić. Pogoda dziś dopisuje, choć widać, że nie wszyscy spodziewali się takiej ilości  śniegu (tak jak i my).




Pierwszym naszym przystankiem było Schronisko PTTK na Szyndzielni. W porównaniu z 06.10.2018 r. tym razem tłumów nie było. Zmienił się za to wystrój i.. pieczątki. I ważna informacja dla odwiedzających to miejsce: można płacić kartą! (dla nas szczególnie istotna, bo podekscytowani wyjazdem zapomnieliśmy wybrać gotówkę).












Po obfitym posiłku i tradycyjnym kuflu piwa postanowiliśmy wyruszyć w kierunku szczytu Klimczoka i schroniska PTTK Klimczok.



Przewidywany czas przebycia odcinka to ok. 45 minut. Śniegu coraz więcej. W końcu zapowiadałem, że na szczytach będzie leżał śnieg. Zaczynam żałować, że nie zabrałem raczków (zbity śnieg jest śliski) i drugiej pary kijków. Ale przecież zawsze  można znaleźć patyczek, trochę go obrobić i laska turysty gotowa. A na laskę nabijki (tym razem kupione na Szyndzielni okazały się takimi jakie mam tylko w innej wersji kolorystycznej - tak więc, gdyby ktoś chciał zacząć zbierać..)








W porównaniu z wejściem na Klimczok od strony schroniska (tak jak to robiliśmy w październiku), szlak od strony Szyndzielni to bajka. Po drodze oprócz turystów spotykamy całkiem pokaźną liczbę powalonych przez wiatr drzew. Patrząc na grubość pni można mieć pojęcie o sile żywiołu.














Po krótkim podejściu zdobywamy szczyt Klimczoka (drugi tysięcznik tego samego dnia - pierwszy to Szyndzielnia) i schodzimy po pieczątki i na piwko do schroniska (oczywiście tylko dla nie kierujących pojazdami mechanicznymi).













I tu kolejna ważna informacja: płatność w schronisku na Klimczoku tylko gotówką! I na tym można by było skończyć opowieść o pobycie w schronisku, gdyby nie to, że jakimś cudem tak sobie zabrane z domu stuptuty lądują na nogach DeaDia. I wyprzedzając akcję, okazuje się, że nieźle się sprawdzają w takich "zimowych" warunkach.







 Z Klimczoka wracamy przez Szyndzielnię, niejako "po śladach" do Bielska.



Jeszcze tylko pod sam koniec wędrówki zbaczamy do Schroniska Dębowiec, a właściwie Gastronomii na Dębowcu, by zaliczyć kolejną pieczątkę do książki "Schroniska Górskie" i książeczek GOT i Turysty Seniora, oraz oczywiście kufelek rzemieślniczego piwa (płatność kartą).











Z Dębowca mamy już prostą drogę na nasz parking. Po drodze mijamy jeszcze Kaplicę Matki Bożej Fatimskiej i bł. Dzieci Fatimskich na Dębowcu wraz ze Źródłem Siostry Łucji.






I tak kończymy nasza pierwszą w 2019 roku wyprawę. Wg Endomondo przeszliśmy 20,47 km w czasie (wraz z postojami i pobytem w schroniskach) 8 godzin 8 minut.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz